Blog Pawła Mrozkowiaka, Zza bramki: To już ponad dwa lata…

Niedawno minęły dwa lata odkąd 15 osób spotkało się w Restauracji Symfonia na Gronowie, gdzie wspólnie założyliśmy Klub Sportowy Futsal Leszno. To co wydarzyło się w tym okresie, przeszło moje najśmielsze oczekiwania…

Od początku wierzyłem, że projekt futsal w Lesznie musi się udać. Marzyło mi się, żeby ludzie otrzymali docelowo znakomity, trzymający w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty spektakl sportowy. Dlaczego właśnie futsal? Bo kocham piłkę nożną (podobnie jak żużel). Przez kilka dobrych lat byłem blisko Autonomicznej Ligi Piłki Halowej Amatorów organizowanej przez Tomasza Konika, komentując poszczególne mecze. Piłka halowa mnie zafascynowała. Najlepsze mecze tej amatorskiej ligi, gdyby je dobrze opakować i wypromować, spokojnie przyciągnęłyby na Halę Trapez tłumy. Już wtedy myślałem, aby najlepszym zawodnikom zaproponować grę w zespole i spróbować rywalizacji z zespołami z innych miast. Wtedy nawet nie miałem pojęcia ,że istnieją rozgrywki futsalowe. Nigdy nie chciałem robić rzeczy, które ktoś już zaczął wcześniej, nie lubię niczego rozbijać, to musiał być projekt zbudowany od samego zera.

Pamiętam, jak przymierzaliśmy się do pierwszego sezonu. Wokół słyszałem pochwały, że świetny pomysł, ale z drugiej strony praktycznie każdy z kim rozmawiałem, nie wierzył że coś takiego może się udać. A macie pieniądze, sponsorów, wsparcie? Nie mieliśmy niczego, oprócz głowy pełnej pomysłów. Tak naprawdę nie powinniśmy grać w pierwszym sezonie. Nie mieliśmy zapiętego budżetu. Ówczesne władze miasta także nie pomogły. Być może nie zdołałem ich przekonać, a być może po prostu trzeba było się najpierw pokazać, ruszyć z projektem samemu… W tym samym czasie ruszała także koszykówka męska. Niezwykle cenię Prezesa Jacka Kaszubę, bo to taki sam „wariat” sportowy jak ja. Koszykówka miała jednak „łatwiej”, bo wspierał ją mocno chociażby ówczesny Naczelnik, dziś już nieżyjący śp. Zbigniew Białas. I miała tradycje. My musieliśmy radzić sobie sami. No nie całkiem sami… Byli z nami na szczęście sponsorzy, którzy nam zaufali i w znakomitej większości są z nami do dzisiaj. Pamiętamy to i już dziś obiecuję, że jak będziemy w Ekstraklasie, nie zapomnimy o tych sponsorach, którzy są z nami od początku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *